Nie samym chlebem człowiek żyje – każdy z nas ma marzenia i chce je zrealizować. Dzięki uprzejmości Polkowickiego Centrum Animacji młodzież polkowickiego hufca w ubiegły weekend mogła zanurzyć się w kulturze.

Pan dyrektor Andrzej Wierdak ma niespożytą energię i znakomite pomysły dla mieszkańców Polkowic. Tu systematycznie zjawiają się znakomite osobistości życia kulturalnego Polski. Pan Andrzej, cudowny gawędziarz, ze swadą przedstawia gości. W sobotę w naszym mieście zaśpiewała pani Basia Stępniak-Wilk, artystka, która występowała w kultowej "Piwnicy pod Baranami", laureatka prestiżowej nagrody im. Jonasza Kofty, autorka tekstów.

Hufiec reprezentowało troje uczestników. Jak cała widownia przeżyliśmy niesamowite widowisko. Trudno nazwać je koncertem, bardziej był to znakomicie wyreżyserowany monodram. Aktorka swym wejściem i nawiązaniem intymnego kontaktu z publicznością zafascynowała widzów. Poezja odsłania przecież najgłębsze sekrety serca. I to nie zawsze te radosne...

Głos wokalistki opowiadał o życiu, trwaniu i przemijaniu. Fascynował. Z uwagą śledziliśmy nawet każdy gest ręki. Artystka odsłoniła swoją duszę i stała przed nami zupełnie bezbronna. Bez zbędnej emfazy, z ogromną kulturą słowa, wodziła nas po zakamarkach życia – i tego pięknego, i tego okrutnego.

Nasza młodzież siedziała oczarowana, nawet nie biła braw, by nie przeszkadzać w tej osobistej opowieści artystki. Na scenie Basię Stępniak-Wilk wspomagało dwóch muzyków: Jasiek Kusek (fortepian) i Paweł Solecki (instrumenty perkusyjne, melodica, fagot).

Artystka podarowała nam jeden wiersz o aniołach, którego będę szukać aż do skutku, bo ugodził mnie prosto w serce. Od soboty jesteśmy bogatsi o odgrzebane i prawie zapomniane uczucia, a wszystko za sprawą niebanalnych polkowickich ludzi, którzy w miasteczku bez teatru potrafią rokrocznie organizować konfrontacje teatralne Nikt tutaj nie zadaje pytania: "Po co komu teatr?".

Opracowała: Maria Bardon

Zdjęcia: Krystian Jasiak - absolwent